Dzisiaj będzie o chlebie, bardzo nietypowym chlebie. Ludzie oszaleli na punkcie tego chleba, ciągle go pieką. Zarówno zagraniczna, jak i nasza polska, dodaje wariacje na jego temat.
A to przecież nie jest nawet prawdziwy chleb. Zbitek orzechów i ziaren, zero mąki. A jak to się ma wszystko trzymać razem, spytacie? Ano za pomocą psyllium, czyli babki płesznik, o ile wierzyć polskiej wikipedii ;) Jest to roślinka pochodząca z Indii, na zachodzie zaczęła robić karierę ze względu na wysoką zawartość błonnika pokarmowego. Redukuje cholesterol, pomaga zarówno na zaparcia jak i biegunki, reguluje pracę jelit. A w dodatku posiada właściwości żelujące, stąd jest często używany do wypieków bezglutenowych, skleja wszystko do potęgi ;)
Zabawna historia z tym psyllium, bo w zasadzie miałam z tym czymś do czynienia już kilka lat temu. Tylko wówczas nie do końca wiedziałam z czym mam do czynienia, a moja ignorancja i wieczne zabieganie sprawiły, że nigdy się do końca nie dowiedziałam. Szukałam informacji po duńsku chyba, a mój duński był wtedy raczkujący ;) W miejscu, w którym wówczas pracowałam, był cały wór, i kiedy piszę wór, naprawdę mam na myśli wór, tego specyfiku. Nikt tego nie używał, więc postanowiłam się dowiedzieć co to takiego jest. Okazało się, że można z tym piec chleb bezglutenowy. A tego się właśnie wtedy uczyłam! Zaczęłam więc wypieki z przepisów ze strony producenta i nawet wychodziły. Tylko w którymś momencie zwątpiłam, bo w zasadzie nie byłam pewna, co to właściwie jest... Na ile naturalny jest to specyfik, na ile stworzony przez człowieka. Przestałam używać i miałam doszukać informacji na ten temat, ale już tego nie zrobiłam, zaczęłam eksperymentować z własnymi przepisami bezglutenowymi.
I kilka (a może trochę ponad 2) lat później trzeba było Sary Britton, żeby mi uprzytomniła, że ten cały psyllium husk wcale nie jest taki zły ;)
Sarah zrobiła bezglutenowy chleb, używając bezglutenowych płatków owsianych. Ja takowych nie używam, i od jakiegoś czasu jest to na mojej liście, aby się dowiedzieć jak to naprawdę jest z tym bezglutenowym owsem. Dwa dni temu byłam na Copenhagen Food Fair i gdy zobaczyłam producenta m.in. płatków bez gluta, to od razu pobiegłam w jego kierunku. Dowiedziałam się tyle, że owies jako taki nie posiada glutenu. Jednak w normalnej uprawie zawsze bywa skażony glutenem pochodzącym z innych zbóż, jako, że do produkcji używa się tych samych młynów, czy nawet przyczep transportujących zboże z pola do młyna. I w ten sposób również inne ziarna, teoretycznie bezglutenowe jak gryka czy proso, często glutenem są skażone. Dlatego osoby z wysoką nietolerancją powinny wybierać produkty certyfikowane, bo nigdy nie wiadomo co znajduje się w tych nie sprawdzanych.
Aurion, bo z przedstawicielką tego producenta rozmawiałam, swoje pola bezglutenowego owsa ma na jednej z duńskich wysepek, więc o kontaminację raczej trudno. Jednak z tego pola owies jest przewożony do normalnego młyna, z tym, że wcześniej porządnie wymytego z pozostałości glutenowych. Aurion ma w planach otworzenie osobnego młynu, specjalnie dla ziaren bezglutenowych, zdaje się, że już nad tym pracują. Póki co, zapotrzebowanie na bezglutenowy owies w Danii wynosi 2%, jednak tendencja jest wzrastająca, również w pozostałych krajach skandynawskich. Mam nadzieję, że wzrośnie na tyle, że ceny będą mogły nieco opaść, póki co za kilogram bezglutenowych płatków trzeba zapłacić ok. 20 zł (40 koron duńskich).
Przepis podaję za My New Roots, opis wykonania dostosowany do własnych potrzeb:
Life-Changing Loaf of Bread
135g słonecznika
90 g siemienia lnianego
65 g orzechów laskowych lub migdałów
145g płatków owsianych
2 łyżki nasion chia
3 łyżki sproszkowanego psyllium
1 łyżeczka dobrej soli
1 łyżka syropu klonowego (użyłam szczypty stevii)
3 łyżki oleju kokosowego lub ghee (użyłam nierafinowanego oleju rzepakowego)
350 ml wody
Wszystkie składniki połączyć ze sobą w misce, masa powinna być bardzo gęsta. Przełożyć do małej keksówki wyłożonej papierem do pieczenia, wierzch wygładzić łyżką. Odstawić na kilka godzin lub całą noc. Po uniesieniu papieru z 2 stron, bochenek powinien gładko od niego odchodzić, wtedy wkładamy foremkę do piekarnika nagrzanego do 175 stopni C. Po 20 minutach chleb wyciągamy z foremki przy pomocy papieru, odwracamy do góry nogami i pieczemy luzem, już bez foremki, kolejne 30-40 minut, lub do czasu osiągnięcia ładnego koloru. Kroimy po całkowitym ostygnięciu.
Ps. Psyllium można zakupić np. na allegro.