D. miał 30-te urodziny, na weekend przyjechali jego rodzice i brat, oczywiście nie z pustymi rękoma. I stąd te zapasy. A ja mam szczerą nadzieję, że duńskie dzieci chodzą po słodycze w Haloween, byłaby okazja pozbyć się chociaż części ciastek ;) Zobaczymy.
A dzisiaj pora na pyszną zupę, jeszcze sprzed weekendu. Cudownie kremową i białą (u nas śniegu brak). Z pomysłu Sary Britton z My New Roots, znalezioną w gościnnym wpisie na Green Kitchen Stories. Naprawdę fenomenalne połączenie.
White Velvet Soup
(według Sary Britton)
1 kalafior (u mnie średni)
2 średnie cebule
1 główka czosnku (u mnie trochę mniej)
3 szklanki ugotowanej fasoli Lima (u mnie Piękny Jaś)
2 szklanki wody
2 szklanki bulionu warzywnego
sok z jednej cytryny (u mnie dużo mniej)
oliwa z oliwek (u mnie rzepakowy nierafiniowany)
sól morska
Fasolę namoczyć na noc i następnie ugotować z liściem laurowym i płaską łyżeczką sody oczyszczonej (przyśpiesza gotowanie). Wodę odlać i przepłukać fasolę.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni C.
Kalafiora podzielić na mniejsze różyczki, dokładnie umyć i wyłożyć na blaszkę pokrytą papierem do pieczenia. Dodać obrane ząbki czosnku i ćwiartki cebuli, polać lekko olejem i posypać solą. Piec ok 30-40 min. lub do czasu, aż warzywa są widocznie przypieczone. Przełożyć do garnka, zalać gorącym bulionem i/lub wodą, zmiksować. Lub zalać wodą i doprowadzić do wrzenia, zblendować (ja tak zrobiłam). Posolić do smaku. Można polać mieszanką oliwy z wędzoną papryką, ja podałam z natka pietruszki. Jeżeli po zblendowaniu zupa jest zbyt gęsta, dodajemy odrobinę wody. Ponoć można też użyć fasoli z puszki (w ilości dwóch puszek), ale smakowo lepiej wychodzi ze świeżo gotowanej fasoli, czemu się wcale nie dziwię ;)
Ach te rodzinne spotkania!
OdpowiedzUsuńJedzenia macie do świąt? Niesamowite!
A zupa brzmi świetnie.
I mam ochotę ją ugotować.
Pozdrawiam Cię ze śnieżnej Warszawy!
jeśli będę rozsądnie wszystko porcjować, to powinno starczyć :) a zupa naprawdę zawróciła mi w głowie! pozdrowienia ze sztormowej Kopenhagi!
OdpowiedzUsuńPyszne :)
OdpowiedzUsuńto prawda :D
OdpowiedzUsuńUlala!! Cóż za fenomenalne połączenie... i konkretne - w sam raz na zbliżające się mrozy. U nas śnieg stopniał ale nagła, chwilowa zima zdołała unieruchomić całe mrowie samochodów i zaowocować zjadliwym grypskiem, są pierwsze żniwa chłodów, trzeba się wspierać takim jedzeniem!! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń