W tym tygodniu dostałam przesyłkę od Babci. W środku była "Bułgaria na talerzu" Beaty Lipov, którą wypatrzyłam w jednym z babcinych katalogów jeszcze w listopadzie. A, że ostatnio mam smaka na wytrawne wypieki drożdżowe, na pierwszy ogień poszedł tutmanik. Co prawda temu mojemu brakowało dużo do atrakcyjności tego z książki, jestem dopiero w początkowej fazie eksperymentowania z ciastem drożdżowym. To znaczy lata temu, jeszcze za czasów szkolnych piekłam przez jakiś okres ciasta drożdżowe chyba nawet co tydzień i wychodziły całkiem przyzwoicie, ale z tego co pamiętam to w którymś momencie przestały. I od tamtego czasu nie wracałam do tego wypieku, ale chyba niedługo znowu spróbuję.
Przepis na tutmanik cytuję z książki.
Tutmanik
(z przepisu Beaty Lipov)
2,5 szklanki mąki
kawałek drożdży wielkości orzecha włoskiego
łyżeczka cukru
pół szklanki mleka
szklanka roztopionego masła
szklanka pokruszonego sera feta
jajko
sól
Drożdże rozpuścić w ciepłym mleku z dodatkiem cukru. Wyrobić z mąką i odrobiną soli na gładkie, elastyczne ciasto i odstawić do wyrośnięcia. Ponownie wyrobić, często zanurzając ręce w roztopionym maśle. Ciasto podzielić na pięć części i rozwałkować na pięć cienkich placków.
Ser wymieszać z jajkiem. Farsz rozsmarować na plackach, a następnie zrolować i pokroić na plastry grubości 5 cm. Kawałki odwrócić tak, aby widoczny był farsz i ułożyć jeden obok drugiego w okrągłej, wysmarowanej masłem formie. Polać resztą masła i piec w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni na złoty kolor.
Już po wypieku znalazłam w
Lawendowym Domu trochę dokładniejszą wersję tego przepisu, wraz ze zdjęciami z procesu przygotowania, także może komuś się to przyda :)
W wersji z dżemem nazywa się to u mnie różami.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta nazwa :)
OdpowiedzUsuń