z przedłużającą się ciszą, postanowiłam napisać post o niczym.
Pierwszy raz, od nie pamiętam kiedy, nie padało. Świeciło słońce, łabędzie wylegiwały się pod mostkiem, zbierałam dwa rodzaje mięty znad strumyka i młode pędy nasienne babki. Wróciwszy do domu popadłam co prawda w rytm codzienny, jednak udało mi się z niego otrzepać i wskoczyć na rower. Wytyczyłam sobie trasę i cele: maliny, porzeczki, agrest i sprawdzić, czy papierówki już są. Maliny się niestety marnują od ciągłego deszczu. Za to mirabelki zaraz dojrzeją. Skoszona koniczyna kwitnie mocnym kolorem,
Pierwszy raz, od nie pamiętam kiedy, nie padało. Świeciło słońce, łabędzie wylegiwały się pod mostkiem, zbierałam dwa rodzaje mięty znad strumyka i młode pędy nasienne babki. Wróciwszy do domu popadłam co prawda w rytm codzienny, jednak udało mi się z niego otrzepać i wskoczyć na rower. Wytyczyłam sobie trasę i cele: maliny, porzeczki, agrest i sprawdzić, czy papierówki już są. Maliny się niestety marnują od ciągłego deszczu. Za to mirabelki zaraz dojrzeją. Skoszona koniczyna kwitnie mocnym kolorem,
Komentarze
Prześlij komentarz