Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieś. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wieś. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 czerwca 2015

V-Kolacja



Wizję miałam szaloną: przenieść salony na zlot zielarski i przygotować wykwintną kolację na dziko, podaną w ogrodzie na starych stołach, lub drewnianej chacie przeniesionej z Podlasia. Wszystkie detale już miałam ułożone w głowie, świeczuszki, polne kwiatki w słojach, oddzielne talerzyki i miseczki na każde podawane danie. Miało być jak z żurnala, ale jednocześnie dla ludzi, dla zielarzy i poszukiwaczy roślin, dla naszej zielonej bandy. Miało być jak u mnie w pracy na co dzień - wszystko pod kontrolą i dopięte na ostatni guzik. Co tu dużo mówić, wszelkie plany i wymysły szybko legły w gruzach i okazały się po prostu niewykonalne :) Ale chyba na dobre nam to wszystko wyszło, bo ciągle uśmiecham się rozanielona wspominając V-Kolację na Zlocie Zielarskim Z Miłości do Roślinności.



Ale może zacznijmy od początku. Na kilka miesięcy przed zlotem wymyśliłam sobie, że na zlocie nakarmię ludzi. Miałam nawet cały plan, który wtedy wydawał się całkiem wykonalny - do Warszawy przylecę tydzień przed zlotem, wezmę ze sobą trochę wcześniej przygotowanych słoików i najniezbędniejsze sprzęty, resztę pożyczę lub dokupię, zajmę kuchnię Marty, zagonię Gosię i Kaję do roboty, a potem jeszcze pożyczę samochód, żeby to wszystko zawieść na zlot. Po porostu genialnie wykonalny plan ;) Na szczęście Agata zaoferowała chęć pomocy i dołączenia do całego przedsięwzięcia. Po prostu spadła z nieba i dzięki niej wszystko się ziściło. Agatka mieszka w lesie nad Łodzią, w drewnianym domku pełnym... słoików! Tak, dom Agaty został zamieniony na wielką spiżarnię i laboratorium fermentacyjne, gdyż to ona stoi za przedsięwzięciem Miejska Kuchnia Roślinna.
Spotkałyśmy się na chwilę w Kopenhadze pod koniec kwietnia, by obgadać nasze wizje odnośnie całego wydarzenia i wtedy postanowiłyśmy, że zrobimy z tego kolację. Reszta przygotowań odbyła się już na odległość, a menu poprawiałyśmy do samego końca. Dzięki temu wpadłyśmy na całkiem udane połączenie czerwonej kapusty z berberysem i sosem pontack z owoców czarnego bzu oraz brownies jaglany z dodatkiem octowej redukcji z marzanki wonnej - mistrzostwo!




Tematem przewodnim kolacji były dzikie rośliny i dzika fermentacja. Poza roślinami przez nas zebranymi, do gotowania użyłyśmy surowców najlepszej jakości, w głównej mierze ekologicznych, lub pozyskanych od zaufanych producentów. I tak miałyśmy młodą kapustę i kalarepkę od pani Ani, masło i twaróg dżersejowy od mojego Taty, świeżo tłoczone (5-dniowe!) oleje od Moniki, która wraz z rodziną tłoczyła je na zlocie, czy mąkę z płaskurki od Paczki Izerskiej. A płaskurkowe krakersy były na zakwasie od Polnej Zdrój. Ja przywiozłam z Danii m.in. kiszony czosnek niedźwiedzi na pastę, musztardę rokitnikową czy bylicę nadmorską na krakersy.







Trudno zliczyć, ile godzin przygotowań i gotowania w to wszystko włożyłyśmy, bo jak policzyć tą całą fermentację i kiszenie, które trwało miesiącami? Przed samym zlotem nie spałam kilka nocy, produkcję krakersów zaczęłam już w Bystrzycy. A potem dwa dni i prawie dwie noce spędziłyśmy z Agatą na pozyskiwaniu chwastów i przygotowaniu większości żywności na kolację. Po przyjechaniu na zlot potrzebny był nam cały sztab dobrych dusz do pomocy - krojenia, smażenia, dymienia, zbierania świeżych ziół, mieszania, nabierania, serwowania, pobierania opłat i wynoszenia śmieci. I tym wszystkim dobrym duszom jeszcze raz - serdeczne dzięki, bez Was nie dałybyśmy rady :) I wszystkim gościom za dobry apetyt i cierpliwość - dziękujemy!
I koniecznie muszę wymienić dwóch bohaterów kolacji, bez których nie byłoby twarożku wędzonego chwastami - Dominika i Maćka, którzy rozpalili ognisko, zmajstrowali konstrukcję i całkiem profesjonalnie podwędzili twarożek na sosik. I nawet nie załapali się na żadne zdjęcie - ale ja pamiętam i pamiętać będę - dziękuję :)

Martuś, dziękuję za relację fotograficzną i za wszystko <3 nbsp="">
Inez, buziaki za video i mecenat :D















































Powyższe zdjęcie nie powinno być raczej publikowane, ale co tam... Po 3 dniach zlotu, już zupełnie opadłe z sił fizycznych, ale za to pełne dobrych energii ;)


wtorek, 9 czerwca 2015

Z miłości do roślinności

 Ubiegły tydzień był magiczny. Spędziłam go ze wspaniałymi ludźmi, we wspaniałych miejscach, od Warszawy po Bystrzycę i Wleń, a potem w Zgierzu i Wycince Wolskiej. Cóż mnie zaniosło do Wycinki? II Zlot Zielarski - z Miłości do Roślinności, który odbył się w Ziołowych Ogrodach Ewy i Jurka.

 W zeszłym roku pisałam Wam o tym pierwszym, w ten weekend świętowaliśmy ponownie, w dużo większym gronie i z jeszcze większą ilością atrakcji. Nazjeżdżało się zielonych szaleńców, były wiedźmy z kociołkami, terapeuci wszelkich maści, zielarze i surviwalowcy, odtwórcy historyczni, leśnicy, rękodzielnicy i artyści, miłośnicy dzikiego jedzenia i dzikości wszelakiej, znawcy roślin jadalnych, koniarze i kowale...Cała masa ludzi różnych profesji i zainteresowań, których połączyła fascynacja roślinami. Szczegółową relację ze zlotu przeczytacie u Inez, naszej niestrudzonej organizatorki, dziewczyny z tysiącem pomysłów, rozsiewającej miłość do roślinności wśród tłumów.
 Razem z Agatką przygotowałyśmy dziką kolację otwierającą cały zlot, ale o tym będzie osobny wpis, gdy dotrą do mnie zdjęcia mojej osobistej fotografki, Marty <3 div="">
 Tymczasem zostawiam Was z kilkoma fotograficznymi impresjami ze zlotu ;)

uroczyste rozpoczęcie

wtorek, 24 czerwca 2014

Pozdrowienia z gór!

Od kilku dni w kraju, a już zaliczyłam kawalątek Beskidu Wyspowego, kilka strumyków w Beskidzie Niskim, a teraz pakujemy się na krótką wycieczkę w Bieszczady. Także nie jestem w stanie nic dłużej napisać. Następnym razem skreślę kilka słów o Zlocie Zielarzy, na którym rozmawialiśmy między innymi o cudownych właściwościach maślanki. Stąd też dzisiejszy niby przepis.


Koktajl z serwatki

Serwatka z koziego twarogu
truskawki z ogródka
kilka listków mięty
ewentualnie odrobina ksylitolu

Wszystko razem zblendować, smacznego!





niedziela, 8 czerwca 2014

Cała Polska widzi zioła, Dania też!

Zdjęcie z mojego pierwszego Herb Walk'u, sprzed 10 lat :) Dzika marchew.


Mam Wam coś do wyznania. I jako, że od kilku lat prowadzę bloga najczęściej kulinarnego, to wyznanie może się wydać z lekka nie na miejscu. Ale ja naprawdę nie znoszę robienia zdjęć jedzeniu. Męczy mnie to. Męczy mnie chodzenie z talerzem po wszystkich kątach domu w poszukiwaniu lepszego światła. Nie lubię dbać o szczegóły aranżacji i układanie dupereli pod dobrym kątem. Prasować ścierek i obrusów też nie lubię, więc zwykle tego nie robię. Fotografia jedzenia jest dla mnie czymś mocno naciągniętym, wyreżyserowanym. Ogólnie nic do niej nie mam, wręcz przeciwnie bo uwielbiam oglądać piękne, minimalistyczne zdjęcia, ale osobiście nie sprawia mi radości. Dalej będę się powoli jej uczyć, może kiedyś zapałam do niej sympatią, ale na dzisiaj to zdecydowanie nie moja rzecz. Nawet aparat wolę ten na kliszę, zupełnie niepraktyczny w oczach blogera kulinarnego.
Sprawa ma się jednak zupełnie inaczej z fotografowaniem roślin. Rośliny są piękne same w sobie, nie trzeba na nich wiązać kokardek, by dodać im uroku. Nie trzeba im szukać miejsca z najlepszym światłem, można po prostu przyjść o innej porze dnia, a one i tak tam będą, choć wcale nie będą czekać. Dlatego z radością wychodzę na łąkę i robię im zdjęcia.
Mój wczorajszy spacer z okazji Herb Walk'u był wyjątkowo przyjemny. Na trasę przejścia wybrałam okrężną trasę z domu do stacji, którą wybieram czasem wracając z pracy, aczkolwiek zwykle przejeżdżam ją na rowerze. Tym razem miałam więcej czasu by się zatrzymać czy sprawdzić co się czai na końcu niezbadanej dróżki.

Głóg

Kupkówka pospolita, jednak nie turówka :)

Coś

Coś II
Po konsultacjach z Zielarkami okazało się, że to kozłek lekarski, czyli waleriana!


Któraś z dzikich róż

Coś III
A to jest dereń ozdobny!


Taki trochę szczaw koński
Koński rzeczywiście, ino zamieszkały...


Wyczekuję nasion czosnaczkowych

Dzikiego bzu nigdy dość

Jasnota biała zawsze i wszędzie

Rumianek bezpromieniowy

Lucerna nerkowata

Liście podbiału

Łopian

Dzika róża

Wybitnie wdzięczna dzika róża

Coś IV
Poziewnik, najprawdopodobniej szorstki, trzeba poczekać na kwitnienie.


Coś z kapustowatych raczej

Róża wybitnie pachnąca

Liście poziomki



Dzięki Zielicho i Inesliku za pomoc :)

Gâteau Marcel

W grudniu zapowiadałam przepis na ten czekoladowy cud, ale w grudniu mi to nie wyszło. Grudzień w ogóle był raczej do niczego. Kończeni...