czwartek, 14 czerwca 2012

Burgery tofu i migawki z Chin

Przyznam szczerze, że z tofu to my się znamy tylko tak  na cześć. Przeważnie miałam okazję je kosztować przygotowane na papierowy sposób, który mi zupełnie podchodził. Sama też je przygotowałam kilka razy, ale tak bez przekonania. Aż pewnego dnia po prostu się w nim zakochałam. To było Chinach, w miasteczku Yuxi (niespełna 2 miliony mieszkańców), w prowincji Yunnan. W lokalnej restauracji, w której przeważnie się żywiliśmy, bo było to jedyne miejsce, w którym można było uniknąć niespodzianek - stało tam kilka lad zapakowanych świeżymi warzywami rybami i mięsiwami, na które się po prostu wskazywało palcem, a kucharz przygotowywał je z miejsca, zwykle na woku. I właśnie w tym miejscu zakochałam się w tofu. Ale niestety nie mam pojęcia, na czym polegał sekret tamtego smaku. Szerokie paski tofu były przekładane jak faworki i lekko podsmażane. I smakowały jak niebo w gębie, jadałam je przynajmniej raz dziennie. Nigdy potem nie jadłam już tak pysznego tofu. Jeżeli kiedyś wrócę do Chin, to właśnie dla tego smaku.
Tymczasem skusiłam się jeszcze raz na samodzielne eksperymenty z tofu. Właściwie to nie samodzielne, bo przepis wzięłam z bloga Ayurweda w kuchni. Przepis na tofu-burgery, który się już zadomowił w mojej kuchni. Nie miałam kilku przypraw, więc postanowiłam je przygotować według Pięciu Przemian, także podaję przepis z moimi zmianami.



Tofu - burgery

1 opakowanie tofu (moje miało 350g, ale z mniejszego też wyjdzie)
1 cebula
1 marchewka
2-3 łyżki prażonego słonecznika
szczypta kminu rzymskiego
szczypta zmielonej czarnuszki
łyżeczka curry
łyżeczka octu jabłkowego
łyżka sosu sojowego
sól do smaku
2 szczypty kurkumy
kilka liści posiekanej kolendry
oliwa
otręby orkiszowe

Na patelni rozgrzać olej (słodki), dodać cebulę (ostry), kmin (os.), czarnuszkę (os.) i curry (os.). Smażyć pod przykryciem aż cebula zmięknie. Dodać sos sojowy (słony), wymieszać i dolać ocet jabłkowy (kwaśny), również wymieszać. Po chwili dodać kurkumę (gorzki), i chwilę smażyć. Następnie ściągnąć z ognia i dodać startą marchewkę (słodki), prażony słonecznik (słodki) i rozdrobnione tofu (słodki). Porządnie wymieszać, do smaku dodać kolendrę (ostry). Posolić do smaku (słony). Formować niewielkie placki i obtaczać w otrębach orkiszowych (kwaśny), smażyć na niewielkim ogniu. Podawać z ulubionym sosem pomidorowym, bulgurem z roszponką i rzodkiewką, oraz obgotowanymi szparagami.
Uwagi: użyłam silken tofu, ale przypuszczam, że jakieś inne, bardziej zwarte mogłoby być lepsze. Musiałam formować dosyć małe burgery, żeby się nie rozwalały w trakcie smażenia (jeszcze mniejsze niż te na zdjęciu, te tylko cudem ocalały).

A skoro już jestem w temacie Chin, to kilka wspomnień kulinarnych ;)

Moje ulubione zdjęcie, z ulicznego targu w Pekinie. Trochę dziwnie złapałam ostrość, ale i tak je lubię.



Truskawki sprzedawane gdzieś na ulicy w Yuxi

Wejście na targowisko w Yuxi


Żałuję, że kiedyś byłam dosyć nieśmiała jeśli chodziło o nieznane smaki.


Surowa suszona?




Butelki. Dużo butelek. Tylko proszę nie pytać na co. bo nie mam pojęcia.


Jajka na twardo.

To już nie Yuxi. Ale nikt nie pamięta gdzie to było. W tych blaszanych naczyniach paruje się dumplingi (pierogi).

I jeszcze w bardzo kiepskiej jakości ciekawostka z restauracji, do której byliśmy zaproszeni na wykład o kuchni chińskiej. Nasza nauczycielka Wang Jing opowiadała nam o właściwościach termicznych pokarmów, tylko tyle teraz pamiętam. To bylo moje pierwsze zetknięcie z Kuchnią Pięciu Przemian, choc wtedy nie miałam o tym pojęcia. Minęło wiele lat do czasu, gdy się sama zainteresowałam tą tematyką.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gâteau Marcel

W grudniu zapowiadałam przepis na ten czekoladowy cud, ale w grudniu mi to nie wyszło. Grudzień w ogóle był raczej do niczego. Kończeni...