Tymczasem skusiłam się jeszcze raz na samodzielne eksperymenty z tofu. Właściwie to nie samodzielne, bo przepis wzięłam z bloga Ayurweda w kuchni. Przepis na tofu-burgery, który się już zadomowił w mojej kuchni. Nie miałam kilku przypraw, więc postanowiłam je przygotować według Pięciu Przemian, także podaję przepis z moimi zmianami.
Tofu - burgery
1 opakowanie tofu (moje miało 350g, ale z mniejszego też wyjdzie)
1 cebula
1 marchewka
2-3 łyżki prażonego słonecznika
szczypta kminu rzymskiego
szczypta zmielonej czarnuszki
łyżeczka curry
łyżeczka octu jabłkowego
łyżka sosu sojowego
sól do smaku
2 szczypty kurkumy
kilka liści posiekanej kolendry
oliwa
otręby orkiszowe
Na patelni rozgrzać olej (słodki), dodać cebulę (ostry), kmin (os.), czarnuszkę (os.) i curry (os.). Smażyć pod przykryciem aż cebula zmięknie. Dodać sos sojowy (słony), wymieszać i dolać ocet jabłkowy (kwaśny), również wymieszać. Po chwili dodać kurkumę (gorzki), i chwilę smażyć. Następnie ściągnąć z ognia i dodać startą marchewkę (słodki), prażony słonecznik (słodki) i rozdrobnione tofu (słodki). Porządnie wymieszać, do smaku dodać kolendrę (ostry). Posolić do smaku (słony). Formować niewielkie placki i obtaczać w otrębach orkiszowych (kwaśny), smażyć na niewielkim ogniu. Podawać z ulubionym sosem pomidorowym, bulgurem z roszponką i rzodkiewką, oraz obgotowanymi szparagami.
Uwagi: użyłam silken tofu, ale przypuszczam, że jakieś inne, bardziej zwarte mogłoby być lepsze. Musiałam formować dosyć małe burgery, żeby się nie rozwalały w trakcie smażenia (jeszcze mniejsze niż te na zdjęciu, te tylko cudem ocalały).
A skoro już jestem w temacie Chin, to kilka wspomnień kulinarnych ;)
Moje ulubione zdjęcie, z ulicznego targu w Pekinie. Trochę dziwnie złapałam ostrość, ale i tak je lubię.
Truskawki sprzedawane gdzieś na ulicy w Yuxi
Wejście na targowisko w Yuxi
Żałuję, że kiedyś byłam dosyć nieśmiała jeśli chodziło o nieznane smaki.
Surowa suszona?
Butelki. Dużo butelek. Tylko proszę nie pytać na co. bo nie mam pojęcia.
Jajka na twardo.
To już nie Yuxi. Ale nikt nie pamięta gdzie to było. W tych blaszanych naczyniach paruje się dumplingi (pierogi).
I jeszcze w bardzo kiepskiej jakości ciekawostka z restauracji, do której byliśmy zaproszeni na wykład o kuchni chińskiej. Nasza nauczycielka Wang Jing opowiadała nam o właściwościach termicznych pokarmów, tylko tyle teraz pamiętam. To bylo moje pierwsze zetknięcie z Kuchnią Pięciu Przemian, choc wtedy nie miałam o tym pojęcia. Minęło wiele lat do czasu, gdy się sama zainteresowałam tą tematyką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz