Wczoraj wieczorem D. miał ochotę na coś słodkiego. W domu jak zwykle - pustka. Czasem tak jest, że niekupowanie gotowych produktów połączone z odrobiną lenistwa powoduje totalną pustkę. W dzieciństwie ratunkiem w takiej sytuacji był kogiel mogiel, ale do niego potrzebne są przecież jajka, a nikt nie zrobił zakupów...
Często bywa tak, że po spędzeniu połowy dnia na przygotowywaniu posiłków dla innych, ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę po powrocie do domu jest stawanie przy garach. Nawet chleb wolę przynieść z pracy, bo nie mam cierpliwości do pieczenia, a zakwas w tym mieszkaniu i tak zwykle umiera. Mijają godziny, zaczyna się ściemniać, a kiedy jeszcze D. jest w pracy i nie domaga się jedzenia, często bywa tak, że pora kolacji mija niezauważona. Gdy w końcu staję się głodna i zła, i w dodatku zapomniałam o chlebie, nie mam czym tego głodu załatać. No bo ponoć szewc bez butów chodzi. Będąc już tak głodną i wyprowadzoną z równowagi, ostatnim gestem zdrowego rozsądku robię naleśniki. Dostawiam sobie stołek przy kuchence, jedną ręką smażę naleśniki, drugą nie przerywam czytać książki, która właśnie do tego stanu mnie doprowadziła. I jakoś przeżywam do następnego dnia.
Ale kiedy D. ogłosił ochotę na coś słodkiego i zaoferowanie daktyli nie zostało tym razem przyjęte entuzjastycznie, wspaniałomyślnie zaoferowałam wykonanie słodkich kulek. Zrobienie słodkich kulek zajmuje jedynie 5 minut i potrzebne są zaledwie trzy składniki, w porywach do czterech, jeśli chcemy mieć wersję luksusową. Więc takie słodkie kulki wygrywają z moim leniem, a w dodatku są całkiem zdrowe i nawet D. nimi nie wzgardzi.
Słodkie kulki z amarantusem
(mała porcja dla 2 osób, z powodzeniem można ją podwoić lub potroić)
ok. 5 dużych daktyli
1-2 łyżki roztopionego tłuszczu kokosowego
ok. 60 g poppingu z amarantusa
kilka łyżek wody
w wersji luksusowej - kruszone ziarno kakaowca
Daktyle muszą być miękkie, w razie potrzeby należy ja zalać wrzątkiem na kilka minut. Po ostudzeniu pozbawić pestek, zblendować wraz z tłuszczem na kremową masę. Wymieszać z amarantusowym poppingiem (i ewentualną kruszonką kakaową) na kleistą masę, formować w dłoniach małe kulki. W razie potrzeby dodać kilka łyżek wody pozostałej z namaczania daktyli. Można schłodzić.
I jeszcze coś pięknego do posłuchania. Czasami mi smutno, że zabrakło mi talentu do robienia gwiazd i do śpiewania.
świetny przepis, zapisuję:)
OdpowiedzUsuńdzieki ale nie skorzystam ;)
OdpowiedzUsuńSłodkie kulki, pyszne musiały być :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy też mnie to dopadnie - w sensie, że odejdzie mi ochota na pieczenie w domu... :)