Jako zdeklarowana zwolenniczka chlebów razowych na zakwasie, w wypieku chlebów drożdżowych, i to jeszcze z czystej mąki pszennej mam nikłe doświadczenie. Ale kiedy wróci się do domu a tam zakwas ledwo dycha, a resztki mąki jedynie białej, to po prostu nie ma się wyboru. Kilka dni wcześniej Liska z White Plate zachęcała do wypróbowania bardzo łatwego przepisu na chleb bez wyrabiania, na który oryginalny przepis znajdziecie
tutaj. Mój został nieco zmodyfikowany, trochę przez przypadek, a właściwie z rozkojarzenia. Po wymieszaniu ciasta z przyzwyczajenia odstawiłam je na kaloryfer, bo tak zwykle robię z zaczynami, które mają fermentować przez noc. Po ok. 2 godzinach zaświtało mi, że może jednak w przepisie było co innego, i rzeczywiście, miałam miskę z ciastem po prostu odstawić. Gdy przestawiłam ciasto z kaloryfera na stół, już zaczęło fermentować, trochę się rozpłynęło i zrobiło lepkie. W sumie stało jakieś 18 godzin. Miałam zamiar piec w garnku żeliwnym, ale że swojemu ostatnio trochę przestałam ufać, to nagrzałam swoją ceramiczną foremkę chlebową. Z rezultatu jestem bardzo, bardzo zadowolona. Gdy ostatnim razem piekłam chleb na drożdżach, bardzo się kruszył. Ten jest bardzo elastyczny i poniekąd giętki, ale w bardzo pozytywnym sensie (nie gumowy). Czary po prostu! Albo po prostu mąka z dużą ilością glutenu, z młyna z 850-letnią tradycją :) Także owej giętkości nie mogę zagwarantować, bo wszystko zależy od mąki, ale zdecydowanie polecam wypróbowanie bardzo łatwego przepisu.
Chleb pszenny bez wyrabiania
500 g mąki pszennej
350 g wody
pół opakowania drożdży w proszku
łyżeczka soli
łyżeczka ziaren czarnuszki (najlepiej choć trochę rozdrobnionych w moździerzu)
Wszystkie składniki wymieszać w plastikowej lub szklanej misce drewnianą łyżką do ich połączenia, odstawić pod przykrywką lub pod folią na 12-18 godzin. Następnie wyłożyć na stolnicę obsypaną mąką, złożyć na pół i docisnąć, tak żeby powietrze wyszło. Dla ułatwienia można od razu przerzucić do wysmarowanej foremki, zostawić do wyrastania w ciepłym miejscu na ok. 2 godziny. Piec ok. 45 minut w piekarniku nagrzanym do 210 stopni. Chleb jest gotowy, gdy wyciągnięty z foremki i opukany od dołu wydaje głuchy odgłos. Jeżeli nie wydaje, dopiec bez foremki.
Smakuje wyśmienicie z quarkiem (niemiecki twarożek, z polskim na pewno smakowałby jeszcze lepiej,a le nie mam;), odrobiną soli morskiej i natką pietruszki.
Bardzo polecam używanie czarnuszki, nie tylko do wypieku chleba, ale dodawaniu jej po trochu do różnych dań, ma bardzo wiele
zastosowań leczniczych.
Wiesz, ja tego chleba jeszcze nigdy nie robiłam, mówisz, ze fajny, to pewnie wypróbuję, jak czasu braknie, albo pomysłu ;)
OdpowiedzUsuńmaki z młyna zazdroszczę, nie mam dostępu choć może za słabo szukam, smakowita kanapka :))
a za czarnuszka nie przepadam, ma dosyć specyficzny smak, strasznie mi przeszkadza, musze spróbować ją zmielić, bo mielony kminek pożeram, ziarnisty wydłubuje ;)
ale to nie z prawdziwego młyna, tylko na opakowaniu tak pisało, taka nazwa ;) a czarnuszką, to nie żebym się obżerała, ale po troszkę tu i tam lubię :)
OdpowiedzUsuń