sobota, 21 stycznia 2012

Knysze z kapustą z Podlasia i trochę genealogii.

- Skąd jesteś?
- Ja? Z Polski.
- No ale skąd dokładnie?
- Hmm, to właśnie trudno powiedzieć.
Tak po trochu stąd i zewsząd. Niby wychowałam się w lubuskim, aczkolwiek na jego granicy z dolnośląskim. Ale rodzice trafili tam zupełnie przez przypadek (wcześniej mieszkali chwilę w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie ja byłam poczęta i spędziłam swój pierwszy rok życia), a ja nigdy nie czułam się zbyt związana z tymi terenami. Dziadkowie, szkoła i przyjaciele w Głogowie, już bardziej swojsko, ale przecież też nie swoje. No i Wrocław, tam się urodziłam, tam Mama dorastała, tam Babcia mieszka. Darzę to miasto dużym sentymentem, ale tak naprawdę jest ono dla mnie ciągle obce. Ale zdecydowanie najbardziej Dolny Śląsk. No i to dopiero początek tej mieszaniny. Mama urodziła się w Ełku (Mazury!), jej Mama jest z Włodawy (Polesie Podlaskie), a Tata był z Nowego Sącza. We Włodawie byłyśmy z Siostrą raz na wakacje, a w Sączu mieszkałyśmy przez pół roku. Ale to wszystko było dawno temu, gdy zupełnie nie zaprzątałam sobie głowy takimi sprawami. Druga Babcia urodziła się w styczniu 1939w Wólce Lubitowskiej na Wołyniu (dzisiejsza Ukraina), a w sierpniu razem z rodzicami musieli uciekać za Bug. Osiedlili się w Białczyku, w powiecie gorzowskim. Dziadek urodził się na Kujawach, pod Inowrocławiem. Jego Tato był żołnierzem i został postrzelony w bitwie pod Verdun. I jakimś cudem trafił do Białczyka, gdzie poznał Babcię. To tyle tej genealogii.
Ale jakże bym chciała odwiedzić te wszystkie miejsca, odnaleźć domy, w których moi Dziadkowie się wychowali, pooddychać tamtym powietrzem. No i to uporczywe pytanie przychodzi o tradycję, bo naprawdę bym chciała jakąś mieć i z którąś się identyfikować. Ale niestety to trochę wygląda tak, że przesiedleńcy na Ziemiach Odzyskanych nie przejęli istniejących tam tradycji (wiadomo, bo szwabskie), ale też nie przynieśli ze sobą własnych. I smutne to takie, bo poniemieckie pozostałości zostały w dużym stopniu zniszczone (poniemieckie cmentarzyska-śmietniska, z których pomniki często robiły za  materiały budowlane dla nowych mieszkańców). Wypytywałam dzisiaj Babcię o wołyńskie tradycje kulinarne, ale nie potrafiła mi nic powiedzieć, pamiętała tylko, że Prababcia robiła dobre pyzy. Ona sama niby gotuje tradycyjnie, ale tak typowo, tradycyjnie tłusto.
Także kiedyś sama wyruszę na poszukiwanie nieznanych tradycji, które przyjmę jako swoje, a tak. Póki co przeglądam albumy z serii Ocalić Od Zapomnienia, doszukując się w nich czegoś swojskiego, jak również czerpiąc inspirację. Mam albumy o sztuce ludowej, hafcie, strojach ludowych i oczywiście o kuchni. Ostatnio w książce "Tradycje polskiego stołu" autorstwa Barbary Ogrodowskiej znalazłam przepis na knysze z kapustą. Chodziło za mną coś takiego kapuścianego już jakiś czas. I bardzo podoba mi się, że przepisy podane w książce podane są 'po staropolsku', bez unowocześniania, co pozostawia szerokie pole do interpretacji :)




Knysze z kapustą z Podlasia
                                                                          (ok. 16 sztuk)

"Kapustę kwaszoną (na farsz) odcisnąć, posiekać, ugotować w małej ilości wody, odparować. Dodać drobno posiekaną, przesmażoną na oleju cebulę, sól i pieprz do smaku, dusić razem ok. 10-15 minut. Ugotowane na twardo jajko posiekać, dodać farsz.
Ok. 1/2 kg mąki pszennej przesiać na stolnicę. Drożdże, 5 dag, rozetrzeć z łyżeczką cukru zalać szklanką ciepłego mleka. Gdy podrosną wlać do mąki, dodać szczyptę soli, jedno surowe jajko i wyrabiać ciasto, aż stanie się lśniące i pojawią się na nim pęcherzyki powietrza. Wtedy dodać letnie, stopione masło - 1 łyżkę stołową (lub łyżkę oleju), wszystkie składniki raz jeszcze  krótko wyrobić, uformować kulę z ciasta, nakryć serwetą, pozostawić w ciepłym miejscu do podrośnięcia. Zrobić wałek z ciasta, podzielić na porcje, formować ręcznie małe, dość grube okrągłe placuszki, z wgłębieniem w środku, brzegi podnieść, robiąc rant i nakładać farsz. Piec knysze na rumiano na posmarowanej tłuszczem blasze (ok. 30 min). Gdy są gotowe posmarować topionym masłem i jeszcze na chwilę włożyć do piekarnika lub gotowe, gorące knysze, wyjęte na półmisek, polać roztopionym masłem."


A teraz moja interpretacja i modyfikacja:
1. Użyłam kapusty z woreczka o wadze 1 kg
2. Kapustę wypłukałam w wodzie dwa razy, żeby nie była zbyt kwaśna
3. Do gotującej się kapusty dodałam podsmażoną cebulę z ok. 100 g pieczarek oraz puszkę pomidorów z puszki, pieprz, sól, łyżeczkę cukru
4. Zrezygnowałam z jajka
5. Kawałki pociętego ciasta próbowałam uformować na placki, ale trochę nieforemnie mi to wyszło, następnym razem po prostu uformuję z nich kulki a potem rozpłaszczę.
6. Czas pieczenia zależy od piekarnika, w moim wszystko trwa dłużej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gâteau Marcel

W grudniu zapowiadałam przepis na ten czekoladowy cud, ale w grudniu mi to nie wyszło. Grudzień w ogóle był raczej do niczego. Kończeni...