czwartek, 26 lipca 2012

Dzicz w wielkim mieście.

Bardzo przyjemne jest to lato w Kopenhadze. Szczególnie teraz, gdy już się rozpakowaliśmy. Okazuje się również, że mieszkamy w całkiem ciekawej okolicy. Społeczności ogrodowe to bardzo interesujące zjawisko. Na wczorajszym spacerze odkryliśmy, że jest ich tutaj naprawdę wiele, niektóre położone nad kanałami. Poza tym okazało się, że całkiem niedaleko od nas rozciągają się zarośla. Tak dużo zarośli, krzaki, wysokie trawy. A w nich dzikie jabłonie uginające się od jabłek i śliwy od mirabelek. Czyli jednak będzie szansa na własne powidła i musy jabłkowe! Bardzo, bardzo mi się to podoba. Bo niby miasto, zaledwie cztery przystanki od centrum, a taka dzicz! Cieszę się niezmiernie, bo Olutek Rumiankowy jest przecież z lasu, i w dużych miastach szybko zaczyna się dusić. A tu takie miasto i nie miasto. W naszym ogródku słychać tylko ptaki i głosy dzieciaków z sąsiedztwa, hałasy z zewnątrz nie docierają. I w dodatku zostało nam jeszcze dwa dni słońca, trzeba się wybrać w końcu na plażę!

Z małego ogródka pełnego niespodzianek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gâteau Marcel

W grudniu zapowiadałam przepis na ten czekoladowy cud, ale w grudniu mi to nie wyszło. Grudzień w ogóle był raczej do niczego. Kończeni...