środa, 8 maja 2013

Rękodzieło. Wełna.

Kiedy zaczynałam pisać tego bloga miałam nadzieję, że będzie on blogiem bardziej złożonym, dotykającym różnych dziedzin twórczości domowej. To było wtedy, gdy dopiero co nauczyłam się robić na drutach, a niedługo potem poznawałam tajniki maszyny do szycia. Marzyło mi się też wyszywanie pięknych ludowych kwiatów i wycinanie łowickich wzorów w papierze. Trochę czasu minęło, a ja na drutach zrobiłam prawie jeden sweter (Mama musiała skończyć bo się poddałam), dwie skończone pary skarpet (znalazłoby się kilka niedokończonych), kilka szalików i kilka czapek. Na maszynie najczęściej skracam spodnie, albo obszywam firanki czy też obrusy. Pod okiem Mamy zaczęłam szyć sukienkę z wykroju Burdy, ale to było już dawno, zresztą i tak została w Bystrzycy i pewnie już jej nie ma. Za to posiadam całkiem sporą kolekcję materiałów, jak na osobę, która raczej nie potrafi szyć... W ten właśnie sposób blog ten został blogiem głównie kulinarnym, bo zdolności innych raczej brak.






Żałuję okrutnie, że nie wdałam się trochę bardziej w Mamę, która potrfai wszystko. A jak nie wszystko, to wszystkiego potrafi się nauczyć. Na drutach nauczyła się dziergać w wieku lat siedmiu, podglądając Babcię. Na maszynie zaczęła szyć trochę później, kiedy Babcia była w pracy, bo ta nie pozwalała dotykać swojej maszyny. A Mama kupowała własne igły i Babcia nigdy nic nie zauważyła. Z dzieciństwa pamiętam ramę do gobelinów i maminy sweter z wszytym kolorowym gobelinem na przodzie. Pamiętam też wór owczego runa. Próbowałam nawet sama jakiś gobelin później zrobić, ale też nigdy nie skończyłam. Do drutów nigdy nie miałam cierpliwości, a do szycia w ogóle mnie nie ciągnęło. Niedawno się to zmieniło, ale brakuje lat praktyki, niestety.
Za to moja Mama ostatnio znowu wróciła do rękodzieła, i całkiem nieźle jej to idzie. Znowu dorwała się do jakiegoś runa, zaczęła je filcować i w dosyć krótkim czasie zaczęły powstawać powyższe cuda. Teraz przędzie wełnę i farbuje ją naturalnymi barwnikami. Jestem pod ogromnym wrażeniem i dlatego również z Wami chciałabym podzielić się tymi cudeńkami!










Zdjęcia by k.k.

13 komentarzy:

  1. Jakie piękne kolory! Idealne! Mogłabym mieć sweter z wełny w każdem z nich! I moze tez taki wloczykijowy kapelusz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolory niesamowite, zgadzam się. a o kapleusz sama planuję się uśmiechnąć, jak będzie okazja ;)

      Usuń
  2. ubrania dla hobbitów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. o kurcze , kolory przepiękne i te ubrania tez , cudo tzw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że i Tobie się podobają, Alu :)

      Usuń
  4. jakie piękne kolory wyczarowała Twoja mama, takie naturalne i z naturalnych składników :) typowe kolory ziemi, bardzo lubię, ale nigdy nie potrafię wykorzystać ;)
    zdolniacha z niej, nie marudź na pewno coś odziedziczyłaś ;) poza tym nie święty świeczki robi, wszystkiego można się nauczyć, trzeba tylko trochę czasu poświęcić i mieć dużo cierpliwości :))
    pozdrawiam serdecznie, dawno mnie nie było w sieci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdolniacha i to jaka :) właśnie z cierpliwością u mnie kiepsko, a do tego brak dbałości o szczegóły, jeśli coś krzywo wychodzi - to może nie będzie widać ;)

      Usuń
  5. kolory ziemi...ha, ha, już to gdzieś słyszałam, muszę spróbowac z kurkumą
    mama

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ cuda! I kolory, i fasony :) Ja zawsze wiedziałam, że Pani Mama to domowa czarodziejka, ale nie wiedziałam, że aż TAK!!! Cuda! Czy te rzeczy są gdzieś do kupienia? Olutku buziaki dla Mamy i dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekujemy, Madziku! z tego co wiem, to sa dopiero eksperymenty, ale zdaje sie jest plan, zeby je pozniej puscic w swiat :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ojej jakież to sliczne:) ja ze stronki czoskowej co to do Wawy zamawiamy,wpadłam na te kolorowe cudeńka. Gdyby Mama sprzedawała takie bamboszki to ja chętnie zakupię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te akurat to prototypy, produkcja jeszcze nie ruszyøa, moze w zimie Mama sie tym znowu zajmie :)

      Usuń

Gâteau Marcel

W grudniu zapowiadałam przepis na ten czekoladowy cud, ale w grudniu mi to nie wyszło. Grudzień w ogóle był raczej do niczego. Kończeni...