sobota, 7 grudnia 2013

Ryż na chłody, konfitura z rokitnika i kilka zdjęć

Co prawda minęły już trzy tygodnie od mojego pobytu w Polsce, ale ja jeszcze nie zamierzam zmieniać tematu na blogu - nie licząc ostatniego kopenhaskiego przerywnika obrazkowego.
Pobyt był krótki, ale na pewno bardzo intensywny, włączając dwa dni spędzone w łóżku. Przyjechali do mnie mili goście, sama zawitałam w gościnę tu i tam, odwiedziłam nawet Zu w jej dużym domu :)
Na chwilę miałam okazję zamienić się w doradcę żywieniowego i przeprowadzić szybkie warsztaty bezglutenowo-bezcukrowe u Roszka Groszka i Bazylka Bzylka. Bazyli to nawet zaklaskał po spróbowaniu naleśników jaglanych z nutellą daktylową :D:D:D
A dzisiaj jeszcze jedno danie przyrządzone z warzyw prosto od rolnika, u rolnika. Tylko konfiturę rokitnikową przyrządziłam jeszcze w Danii, zapakowałam próżniowo i przywiozłam ze sobą, mając w planach obdarowywanie bliskich. Konfiturę przed przepakowaniem do słoiczków należało przesmażyć, tylko na tym etapie konfitura się najzwyklej w świecie przypaliła na piecu, w którym już dawno wygasło... Do obiadu wykorzystałam odrobinę tej najmniej przypalonej resztki :)
Ryż przyrządzony jeszcze w listopadzie, ale jak najbardziej się nadaje na pogodę za oknem. Prosty pomysł na bezglutenowy obiad dla wszystkich, który można łatwo przerobić wedle własnych upodobań i zasobów czasowych (może Ci się na coś przyda, M.:)




Ryż z warzywami

200 g brązowego ryżu
kilka średnich marchewek
kilka łyżek konfitury rokitnikowej (można zastąpić świeżym rokitnikiem lub pominąć)
kilka liści jarmużu
kilka bukietów brokułu (użyłam pędów brokułowych)
1 średnia rzepa
kilka ząbków czosnku
szczypta cynamonu
szczypta chilli
1 łyżka miodu
ocet śliwkowy lub balsamiczny
olej do smażenia
sól do smaku

Ryż brązowy ugotować z solą na miękko. Marchew pokroić w plastry, wymieszać z kilkoma łyżkami konfitury rokitnikowej, miodem, 1-2 łyżkami octu śliwkowego, cynamonem, chilli i odrobiną soli. Rozłożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piec ok. 20 minut w temp. 180 stopni C. Marchew powinna być lekko podpieczona, ale ciągle dosyć chrupiąca.
Posiekany czosnek podsmażyć w woku lub na dużej patelni, dodać pokrojone w mniejsze cząstki brokuły i porwane liście jarmużu. Smażyć kilka minut mieszając, brokuł powinien być al dente. Rzepę pokroić w kostkę, zamarynować octem.
Ugotowany i lekko przestudzony ryż wymieszać z marchewką, surową rzepą i zieleniną. Ewentualnie doprawić do smaku. Można zjeść od razu, można też zapakować na później do pracy/szkoły.

Surowa rzepa nie spotkała się z uznaniem mojej siostry, duże okazy są lekko gorzkawe. Pomaga marynowanie w occie, można ją też upiec lub ugotować, albo całkowicie pominąć. Marchew można z powodzeniem zastąpić kawałkami dyni lub słodkich ziemniaków. Lubię te miękko-chrupkie tekstury i różne smaki w jednym daniu.

Zdjęć konfitury rokitnikowej co prawda nie mam, ale i tak Wam zdradzę przepis, może komuś się przyda. A jak następnym razem zrobię, to na pewno ją obfotografuję. Nauczyłam się ją robić w pracy, od siebie dodałam imbir i cukier zamieniłam na miód. (Zdjęcie już mam, więc dodaję ;) )
A z rokitnikiem był już przepis octowy i herbaciany, polecam oba :)


Jego Wyskość Król Rokitnik


Konfitura rokitnikowa

owoce rokitnika (dowolna ilość)
wypestkowane owoce dzikiej róży (dowolna ilość)
jabłka pokrojone w kostkę
kawałek startego imbiru
miód

Wszystkie owoce wrzucić do garnka, dodać trochę wody i gotować na małym ogniu. Czas gotowania zależy od ilości składników, lepiej gotować trochę krócej, aby owoce zachowały kształty i teksturę. Na koniec dosłodzić miodem. Rokitnik jest bardzo kwaśny, więc tego miodu tam trochę wejdzie. Przełożyć do wygotowanych słoiczków i spasteryzować. Wspaniale smakuje na chlebie z masłem, z serami, dodaje charakteru pieczonym warzywom. A poza tym ma mnóstwo witaminy C, bo w przypadku rokitnika, nie unika ona rozkładowi przy obróbce cieplnej.


A w gratisie jeszcze kilka kaczawsko-izerskich klimatów.


Ostrzyca jesienna

Ule

Z wizytą po miód



Wiosna przecie!


Kawa u Najstarsze Drzewa






A Mama ma motor i skórzane portki

i kołowrotek

12 komentarzy:

  1. Olu ,ale superancka (to pochwała chyba :D) propozycja. Zaskakująca maksymalnie , kurcze czy ja gdzieś nabędę rokitnik? U mnie chyba za bardzo nie rośnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Aluś! popytaj wśród znajomych i rodziny, może akurat u kogoś rośnie na działce lub ogrodzie, jest szansa :)

      Usuń
  2. Przydać się przyda :) Choć Bzyl pogardzi na pewno :( Tęsknimy!

    OdpowiedzUsuń
  3. dla Bazyla to może wersja bez ewidentnej zieleniny?

    OdpowiedzUsuń
  4. eh z tym rokitnikiem noooo... nie mam wyjścia, muszę zasadzić krzaczek. inaczej nie uraczę!
    foto warzyw ryżowych cudowne, oh takie właśnie jak lubię!
    chciałam nam razem jakieś foto zrobić, ale wypadło w biegu z głowy, za krótko, za krótko!
    a ostrzyca taka podobna do... paru okolicznych górek we wsiach podwałbrzyskich...
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to najlepiej zasadź od razu dwa - męski i żeński, bo z jednego nie będzie owoców. kiepskie z nas blogerki, że takiego spotkania nie uwieczniłyśmy serią słitfotek, ale to nawet lepiej / bo ja mało fotogeniczna jestem :) aaa, a ostrzyca to prawdziwy wulkan (był)!, nie wiem co na to górki podwałbrzyskie :p

      Usuń
  5. Rokitnika dużo w okolicach Gdańska, na "górkach" - cokolwiek to znaczy. Dziewczyny zbierają znaczne ilości. Bardzo miło poczytać o takim spotkaniu :) Ogólnie bardzo miło.

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajna mieszanka składników, zwłaszcza dodatek tej konfitury mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany! Ale masz klawą matkę:).Zeby bylo smieszniej, tak jak moja, umie wszystko. To szokuje,takie równe, mocne kobiety do tańca i różańca, sila ziemskiej bogini rozplodu.I zadne to pocieszenie Olu bo mama umie hurt i detal a Ty za to nie robisz "wszystkiego i nic" ale idziesz konkretnie drogą tworzenia małych dzieł sztuki na półmisku-majstersztyków.Ja też wykapana mama jestem ale myśle ze jestesmy tez niepowtarzalnymi, autonomicznymi bytami.No romet oszałamia.Sama na swych magicznym strychu z wszystkimi dziecmi jak mieszkałam- byly dwa przez mnie przytargane romety i częsci z syrenki.Dziwny ten Twoj blog powoduje wspominki dawnej bogatej autopsji a przecież ignorowanej przez mnie, bom wypalona. No i jestem po tkactwie artystycznym, zapach octu przędz i jak farbowaliśmy to do innego postu.Ale juz siły nie mam:). Pieknie tu i robisz niezwykle rzewne pejzaże. Doba kompozycja i wszystko, takie rysowane zdawałoby się. Maja

    OdpowiedzUsuń

Gâteau Marcel

W grudniu zapowiadałam przepis na ten czekoladowy cud, ale w grudniu mi to nie wyszło. Grudzień w ogóle był raczej do niczego. Kończeni...